Drewniane zabawki to hit tegorocznych świąt. Proste, ładne i najczęściej polskie. Na razie podbiły serca rodziców. Ich producenci twierdzą, że zaraz po tym gdy pojawi się pierwsza gwiazdka, zakochają się w nich także dzieci.
- Drewno to jest energia słońca. Dzięki niemu drzewa rosną, a my możemy potem w nim tworzyć. Dodajemy element edukacyjny i wychodzi zabawka. No proszę mi powiedzieć: czy to nie jest magia? – zachwyca się w rozmowie z Biztok.pl Roman Pilch.
Firma, której jako nazwy użyczył własnego nazwiska, jest jednym z największych w Polsce markowych producentów zabawek z drewna. Może to więc tylko kreowanie wizerunku, a może rzeczywiście magia? Prawda jest taka, że po latach dominacji plastiku moda na drewno wraca.
I choć twardych danych na to nie ma, to sygnały od producentów i sprzedawców coraz bardziej na to wskazują. Na początku grudnia nawet dyskont Lidl w swojej gazetce z prezentami większość miejsca poświęcił nie klockom Lego, lalce Barbie czy grom komputerowym, ale właśnie zabawkom z drewna.
Spodziewamy się, że hitem w naszych sklepach będą zabawki drewniane, które stanowią około 1/3 tegorocznej oferty. Rodzice wybierając prezenty dla dzieci, myślą o rozwoju intelektualnym swoich pociech. Szukają zatem zabawek rozwijających zdolności motoryczne dzieci oraz zdolność kreatywnego myślenia. Na przykładzie drewnianych zabawek da się zaobserwować trend polegający na przenoszeniu świata dorosłych do świata dzieci – mówiła nam jeszcze przed startem dystrybucji Anna Biskup, rzeczniczka prasowa Lidl Polska.
To właśnie duże sieci handlowe oraz sklepy, takie jak Smyk, odpowiadają za sprzedaż wszystkich rodzajów zabawek o wartości 900 mln zł rocznie. To dane mierzalne. Rynek jest jednak rozdrobniony, bo Polacy cały czas zaopatrują się na bazarach czy sklepach specjalistycznych. W sumie więc szacuje się, że polskie dzieci dostają zabawki za nieco ponad 2 mld zł (dane: Polskie Stowarzyszenie Branży Zabawek i Artykułów Dziecięcych).
Gros tej kwoty to oczywiście import z Chin, ale producenci twierdzą, że coraz częściej kupujemy też polskie produkty. Na większości opakowań drewnianych zabawek z Lidla była sugestia, że powstały w Niemczech. Zdaniem Mieczysława Tarnawy, to że metka jest od naszego zachodniego sąsiada, wcale nie oznacza, że produkty nie powstały nad Wisłą.
- To normalna praktyka. Nie potrafimy się przebić ze swoim produktem, więc wielu naszych producentów występuje w roli jako podwykonawców – mówi biznesmen.
On sam poszedł inną drogą. Zamiast produkcji masowej postawił na manufakturę. Produkuje zabawki w krótkich seriach po maksymalnie kilkaset sztuk. Problemu ze sprzedażą nie ma. Jak twierdzi, jego drewniane koniki, pajacyki czy nawet bączki sprzedają się od Kanady przez Szwajcarię aż po Japonię.
Tarnawa, który przejął firmę założoną jeszcze przed wojną przez swojego ojca, na handel wielkopowierzchniowy nie liczy. Skupił się na tradycyjnych wzorach i kolorach. Coś tam niby zmienia, wprowadza nowości, ale wszystko w starym stylu. I na niewielką skalę.
- A po co mi to? Czasami się zgłosi jakieś Tesco, ale oni chcą od razu kilku tysięcy sztuk. I to tylko, żeby przetestować czy produkt się sprzedaje. Ja już wolę swoją małą produkcję. Z TK Maxx ostatnio nawiązałem współpracę, ale to tylko dlatego, że oni chcieli kilkaset sztuk – tłumaczy.
Handel nowoczesny zostawił takim przedsiębiorcom jak Roman Pilch. Jego firma w branży zabawkarskiej pokazywana jest jako prymus. Nowa fabryka, unijne dotacje, właściciel, którego jako eksperta od czasu do czasu pokazują śniadaniowe telewizje.
Rynek zdobył nowoczesnym designem. Jak sam mówi, trochę trwało zanim i on przekonał się, że dobra zabawka to zabawka dobrze zaprojektowana. Dziś o estetykę i edukacyjne walory dbają u niego pedagodzy, psycholodzy oraz studenci i absolwenci akademii sztuk pięknych i architektury.
To właśnie dzięki tej kooperatywie powstała dmuchajka, uznana w naszym kraju za Zabawką Roku 2014. To proste drewniane urządzenie. Radość dzieciom sprawia dmuchanie przez słomkę, tak by piłeczka unosiła się tuż nad nią. Dzięki temu zabawka wspomaga pracę logopedów, a dzieciom sprawia niesamowitą frajdę.
I choć nadal około połowa produkcji Pilcha idzie na eksport, to z roku na rok coraz więcej kupują Polacy.
- Jeszcze parę lat temu mało gdzie można było kupić nasze zabawki. Postawiliśmy na własną markę i się opłaciło. Nasz rynek coraz bardziej upodabnia się do niemieckiego, więc śmiem twierdzić, że moda na zabawki drewniane dopiero się u nas zaczyna – mówi Pilch
Artykuł pochodzi z
http://www.biztok.pl/biznes/magia-wygrywa-z-plastikiem-polacy-znowu-kupuja-drewniane-zabawki_a19493