Nic tak nie daje wytchnienia po dniu pełnym pracy, rozmów telefonicznych, spotkań i załatwiania tysiąca spraw jak pójście do ogrodu po samodzielnie zasiane, zasadzone i wypielęgnowane warzywa lub zerwane prosto z drzewa soczyste owoce. Mieszkać w mieście, ale jednocześnie z dala od jego zgiełku to błogosławieństwo. W powietrzu już czuję koniec lata, mając świadomość, że to jedne z ostatnich promieni letniego słońca. Nie potrzeba przygotowywać materiałów do pracy z dziećmi, stosów kart pracy, papieru, wydruków, ołówków, kredek. Wystarczy kilka owoców czy warzyw i można pracować na żywych przykładach. Segregować, obierać, kroić, odgadywać kolory, doświadczać faktur, zapachów i konsystencji. Ćwiczyć motorykę małą, a jednocześnie zrobić coś pysznego na kolację czy zapasy na zimę :)